3.1.15

Impreza spadowo-sylwestrowa

Daniel
Obudził mnie podskakujący materac i coś ciężkiego na moim brzuchu. Kiedy otworzyłem oczy, zobaczyłem wiszącego nade mną Phila, wyraźnie radosnego. Wczoraj wróciliśmy z Cheltenham, razem z Effie, Kylem i właśnie Philem, który i tak u nas zostanie, dopóki się nie zrośnie. Uśmiechnąłem się lekko.
- Wstawaj leniu, już dziewiąta – mruknął cicho, pocałował mnie w policzek, wstał, ściągnął ze mnie kołdrę i wyszedł z pokoju. Przetarłem oczy dłonią. Dziś organizowaliśmy zawody sylwestrowe, no i oczywiście imprezę, a przez ostatni upadek Troye’a, mieliśmy już sponsora. Zwlokłem się z łóżka, włożyłem ciepłą czarną bluzę i zimowe bryczesy tego samego koloru, umyłem zęby i twarz i zszedłem na dół. Wszyscy, zarówno kadra Homestead, jak i goście z Cheltenham siedzieli przy stole w kuchni, jedząc śniadanie. Wolne miejsce między Philem a Troyem było wyraźnie dla mnie.
- Dobry – powiedziałem siadając na krześle.
- Śpiąca królewna w końcu zaszczyciła nas swoją obecnością, czyżby pocałunek księcia ją obudził? – mruknął Connor, z tym swoim sarkastycznym uśmieszkiem, Elvia która siedziała obok niego parsknęła śmiechem, tak że mleko poszło jej nosem, przez co Eff i Kyle zaczęli płakać ze śmiechu. Troye i Dani uśmiechnali się wymownie, a Phil cały się zarumienił.
- Bardzo śmieszne, Hollingsworth – odburknąłem, rzucając w niego bułką. Ten mimo że dostał nią w twarz, a ona wpadła do jego czekoladowych płatków nic sobie z tego nie zrobił. Spojrzałem na Phila, który niemalże wsadzał twarz w swoją miskę i dźgnąłem go łokciem między żebra, przez co jakby nabrał pewności siebie i wyprostował się.
- Przynajmniej to ja jestem księciem – powiedział i wyraźnie chciał coś dodać, ale Effie mu przerwała:
- Już wasz shippuję!- czarnowłosy chłopak przewrócił oczami.
Reszta śniadania minęła w miarę spokojnie. Przez spokojnie rozumiem rozlane mleko, płaczącą ze śmiechu Elvię, Troye’a który zrobił z łyżki i szklanki katapultę i próbował trafić płatkami do ust Kyle’a i siłowanie się na ręce Eff i Connora (Connor wygrał).


Około 11 przyjechali nasi pierwsi goście – Majestic i Portugalka ze swoimi 3 końmi na zawody. Dziewczyny miały zostać też na imprezę. Elvia wybiegła do nich, a jako że jedyna z nas wszystkich je znała, my staliśmy niezręcznie na uboczu, uśmiechając się głupio. Dopiero kiedy blondynka przedstawiła nam dziewczyny skojarzyliśmy twarze i imiona ze stajnią. Pomogliśmy im wyprowadzić konie i wstawiliśmy je do ich tymczasowych boksów.
Chwilkę później przyjechali Ruby i Kevin. Oni również mieli zostać na dzisiejszą noc. Tych już przywitaliśmy (a przynajmniej ja tak zrobiłem) wylewniej. Znaliśmy się już od jakiegoś czasu. Bluu - którego bardzo lubiłem – i Itot szybko zadomowili się w swoich tymczasowych boksach.
Następna przyjechała Hannah z Malinowego, którą poznaliśmy kiedy kupiła od nas Resurrected Rose. Dziewczyna przyjeżdżała tylko na zawody, mimo to cieszyliśmy się z jej przybycia. Z pomocą Connora wyprowadziła 3 konie z przyczep i wstawiła do boksów. W Homestead powoli zaczynało robić się głośno.
- Podkowa! – krzyknęła Elvia, kiedy zauważyła znany jej samochód, wjeżdżający na teren stadniny. Dziewczyny przywitały się bardzo wylewnie, w końcu utrzymywały całkiem dobre relacje. Ja ucieszyłem się z przyjazdu Szymka. Para zarzekała się, że chce obejrzeć zawody, dlatego przyjechali wcześniej.
Dziesięć minut później przyjechała Arabia z Markiem. Elvia przedstawiła nam wcześniej nieznanych koniarzy i poszła pomóc im wyprowadzić konie z przyczepy. W międzyczasie przyjechała Ruska, którą przywitaliśmy ja i Phil, jako że Savange była zajęta końmi. Szybko uporaliśmy się i z jej wierzchowcami i pół godziny później wszyscy, łącznie z naszą reprezentacją, szykowali się do zawodów. Sam musiałem startować na Devilu, jako jego trener, bo przecież Troye się połamał, Elvia szybko poszła do Let’s Kill, a Connor zajał się Crookedem. W boksie karosza siedziałem razem z połamanym Philem, który tylko podawał mi szczotki.


Zawody minęły szybko. Półtorej godziny później wyjechała Hannah ze swoimi rumakami, a my siedliśmy do wspólnego obiadu, po którym Effie i Elvia wypędziły wszystkich nie-z-homestead razem z Danielle do siodlarni w stajni ogierów. Jako że mieliśmy tam kominek, telewizor, konsolę i mnóstwo gier zarówno tych na xboxa jak i planszowych, którymi mogą się zająć, podczas kiedy my przygotujemy dom na imprezę. Nam – to jest mi, Philowi, Troye’owi i Connorowi – kazały wynieść z salonu niepotrzebne fotele i inne meble, przygotować składankę, nadmuchać milion balonów i przygotować kilkanaście materaców. Po pół godzinie myślałem że wypluję płuca. Dziewczyny za to wydawały się świetnie bawić.


Elvia
- No szatkuj tą sałatkę! – krzyknęłam do płaczącej ze śmiechu Eff i sypnęłam jej mąką w twarz. Nie wiem co tak zabawnego było w mnie całej w białym proszku (może to była kokaina, a ona tylko udawała, że to mąka?), ale wyraźnie to bawiło moją przyjaciółkę, która tylko sypała jej na mnie coraz więcej. Robiłam właśnie brownie na imprezę, jako że babeczki różnorakich smaków już się piekły. Dziewczyna w końcu wróciła do krojenia gruszki, która za chwilę wrzuciła między sałatę, ser feta i oliwki. W końcu wszystko było gotowe, ustawiłyśmy jedzenie, przekąski na stole, wysłałyśmy Troye’a po resztę i poszłyśmy się szykować. Na szczęście latem dobudowaliśmy dwie dodatkowe łazienki + te w obydwu stajniach, dzięki czemu w 5 łazienkach wszystkim udało się wyszykować. Pół godziny do imprezy, a my z Effie tańczyłyśmy przed lustrem, w samej bieliźnie, robiąc makijaż. W końcu ubrałyśmy się w sukienki, ja w ciemno-granatową, rozkładającą się, przed kolano, bez rękawów z kołnierzykiem, ona w białą, koronkową, przed kolano i rudawy kardigan. Uśmiechnęłam się do naszych odbić.
- To będzie cudny sylwester, Eff – powiedziałam i przytuliłam ją mocno. Pachniała perfumami, które jej kupiłam i tak bardzo jej pasowały.

                                                                                                                                          
Na dole już grała muzyka, na razie dosyć cicho. Wszyscy którzy przyjechali wcześniej, już tam byli, również Kyle, który podbiegł szybko do Effie i wziął ja pod rękę, i wszyscy z Homestead. Uśmiechnęłam się ładnie do Connora, który właśnie rozlewał pierwszą kolejkę do kieliszków i chyba trochę go tym rozproszyłam, bo chłopak wylał trochę alkoholu na stół i cały się zaczerwienił. Przewróciłam oczami, niestety nie miałam czasu żeby się z niego pośmiać, bo usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam więc do nich (a szpilki sprawiały mi niemały problem, chociaż zadziwiająco trzymałam się jeszcze w pionie) i otworzyłam, a moim oczom ukazali się Katherine i Aleksander z szampanem i torbą przekąsek w dłoniach. Dziewczyna prezentowała się cudownie w swojej małej czarnej, aż przez chwilę pozazdrościłam jej figury. Za moimi plecami pojawił się Connor, witając przybyłych, bo ja jakby zaniemówiłam.
- Ślicznie wyglądasz, Katherine, aż zaniemówiłam – zaśmiałam się, a dziewczyna zawtórowała mi.
Dopiero teraz miałam okazję przyjrzeć się naszym gościom. Majestic i Port rozmawiały z Podkową, Szymkiem i Danem, Phil stał obok niego, w zasadzie to niemalże na nim, jednak był wyraźnie bardziej zainteresowany Troyem i Kylem, którzy znów powtarzali „sztuczkę” z katapultą i Kyle ciągle dostawał precelkiem w oczy, co bardzo bawiło bruneta. Ruby, Ruska i Arabia stały przy kominku, rozmawiając razem z kieliszkami wina w dłoniach, a Ray, Kevin i Marek siedzieli na kanapie, śmiejąc się z czegoś. Eff i Dani starały się odciągnąć Kyle’a i Troye’a od katapulty z łyżki.
Chwilę później znów zadzwonił dzwonek. Otworzyliśmy z Connorem drzwi, a do domu weszli Mila z Trevorem i Blacky, która akurat przyjechała moment po nich. Kilkanaście minut później pojawiła się Karen, twierdząc że zabłądziła w odmętach lasów Minnesoty.
Po około pół godzinie impreza rozkręciła się na dobre. Muzyka została pogłośniona, wszyscy albo tańczyli albo – jak to w sylwestra – pili, ewentualnie rozmawiali.


Czas nieubłagalnie zbliżał się do północy, końca roku. Niektórzy już byli odrobinę wstawieni, inni całkowicie trzeźwi. Z głośników właśnie grał remix Stay High, kiedy Effs podbiegła do mnie, krzyknęła coś, czego nie zrozumiałam i zaczęła tańczyć. Szybko podłapałam jej ruchy i za chwilę tańczyłyśmy, śpiewając słowa, które znałyśmy, inne po prostu były bełkotem. Szybko podeszła do nas Ruska, dołączając się do tańca, a chwilę później Ruby i wszystko było idealnie, dopóki cocaine nie potknęła się na swoich wysokich szpilkach i upadła  prosto na mnie, a ja upadłam na dwie pozostałe dziewczyny. Leżałyśmy na podłodze niemalże płacząc ze śmiechu.
- Laski, cicho, bo mi się makijaż rozmaże – krzyknęła Ruby starając się zagłuszyć muzykę.
- Pieprzyć makijaż! – odpowiedziałam jej, tuląc do siebie Effie, która śmiałą się w moją szyję.
Pozbierałyśmy się z podłogi, kiedy usłyszałam pierwsze słowa Just One LastTime.
- Effie! Nasza piosenka! – krzyknęłam.
- Even though it hurts I can’t slow down – zaśpiewała dziewczyna, ciągnąc mnie w stronę stołu. Te pamiętne czasy, kiedy byłyśmy młode i głupie i jeszcze w Londynie tańczyłyśmy do tego w klubie, właśnie na stole.
Szpilki nagle zaczęły mi przeszkadzać, chyba zbyt dobrze się bawiłam. Szybko przyłączyły się do nas Karen, Blacky i Portugalka, a reszta tańczyła na ziemi, bo stół okazał się za mały, a drugi zastawiony był przekąskami. Connor patrzył się na nas z tym uroczym uśmiechem, oparty o parapet, jednak Majestic szybko zaciągnęła go na parkiet. Biedny, połamany Troye, nie mógł zbyt szaleć, przez swoje żebra, dlatego tańczył siedząc na sofie. Phil wisiał na szyi Dana, który wpatrywał się w niego maślanymi oczami, Ruska i Mila tańczyły obok siebie, ale jednocześnie ze swoimi chłopakami, Kyle porwał do tańca Danielle, Arabia świetnie bawiła się u boku Marka. Nawet Podkowie udało się wyciągnąć Szymka na parkiet i teraz, chociaż chyba najspokojniej ze wszystkich, oboje cudownie się bawili. Gdzieś między wszystkimi parami zauważyłam tańczących Katherine i Aleksandra, a także Ruby z Kevinem. Odwróciłam się do cocaine, śmiejąc się.
- Za sześć minut północ! – krzyknęłam. Piosenka już się kończyła. Ta wybałuszyła na mnie oczy. Ściszyłam muzykę. – Ludzie, za sześć minut północ!
Zaczęło się. Danny rzucił się po szampana, Connor po fajerwerki, otworzyli drzwi na wielki taras, włączyli lampy grzewcze. Na małym stoliku postawili tacę z kieliszkami i 5 szampanów, Connor i Troye przygotowali fajerwerki, tak że wystarczyło je tylko podpalić.
Włączyłam New Year’s Day i zaczęłam śpiewać. Wszyscy przenieśli się na taras.
- So rise from the ashes! – zaśpiewałam razem z Danem. Najpierw wszyscy tańczyli, jednak przy solówce gitary, zrobiła się wrzawa. Zaraz można odliczać. Connor podpalił fajerwerki, Dan wzburzył jednego szampana.
- In five, four, three, two, one! – krzyknęli wszyscy na mój znak, fajerwerki wystrzeliły, Danny oblał Phila szampanem, a ten mu się odwdzięczył. Effs mnie utuliła, ale za chwilę Kyle ją odciągnął. No tak, noworoczny pocałunek. Wszystkie pary jakie tu mieliśmy dały sobie tradycyjnego buziaka. Nawet Phil stanął na palcach i cmoknął Dana, ale szybko się zawstydził i stanął obok z opuszczoną głową i uroczym uśmieszkiem na ustach. Poczułam jak ktoś dźga mnie lekko w dół pleców. Odwróciłam się i od razu dostałam całusa od Connora, który najwyraźniej wrócił od fajerwerków. Te jeszcze się nie wystrzelały, ciągle więc mogliśmy oglądać na niebie kolorowe linie. Przez chwilę pomyślałam o bojących się koniach, za chwilę pewnie pójdę sprawdzić straty w boksach. Każdy dostał kieliszek szampana, wiele osób stuknęło się z tymi obok. Przenieśliśmy się z powrotem do domu, bo w końcu lampy nie dawały tak wiele.


Not on Drugs i kiedy Phil zaczyna śpiewać, wiemy że impreza zaczyna się na dobre. Bo Phil nie śpiewa, kiedy nie jest przynajmniej wstawiony. A Phil zawsze upija się ostatni.


Impreza mijała w najlepsze, coraz więcej alkoholu znikało ze stołu, aż w końcu Blacky krzyknęła:
- Zagrajmy w grę!
Wszyscy ucichli, przyciszyłam znowu muzykę.
- Może niech będzie pijackie ‘never have I ever’? – zaproponował Rayan.
Chwilę później wszyscy siedzieliśmy na podłodze w kole. W środku stało kilka pół litrowych butelek wódki, każdy miał własny kieliszek i butelkę soku do popijania.
- Więc… - zaczął Dan, gotów wyjaśnić nieobeznanym osobom grę. – Gra polega na tym, że jedna osoba mówi na przykład „nigdy nie upadłem jeżdżąc na łyżwach” i oczywiście musi być to prawda dla tej osoby. Osoby które upadły, dostają karę, w tym przypadku piją. Jeśli nikt nie upadł, tak samo jak osoba która mówiła, ona dostaje karę. Wszystko jasne? – kilka osób mruknęło „tak” inni pokiwali głowami. – Okay, Elvia, zaczynaj.
- Więęęc… nigdy nie oglądałam Mody na Sukces – kilka osób spuściło głowy, ktoś odchrząknął. – Ha! Wiedziałam, że ktoś oglądał! Krzyknęłam, rozlewając kolejkę Karen, Rayanowi i Rusce, Majestic i Trevorowi. – Do dna! – uśmiechnęłam się do nich szeroko. Wypili. - Okay, teraz kolej Ruby.
- Hmmm… - mruknęła dziewczyna zamyślając się. – Nigdy nie zwymiotowałam po alkoholu – wszyscy sięgnęli po swoje kieliszki. – Tylko ja? Serio?
Po 20 minutach wszyscy byli jacyś weselsi.
- Nigdy nie twerkowałam w samej bieliźnie – powiedziała rozbawiona Majestic a Portugalka spojrzała na nią spode łba. Najwyraźniej dziewczyna wiedziała o sekrecie przyjaciółki.
Tutaj również ja i cocaine musiałyśmy sięgnąć po kieliszki, patrząc na siebie dyskretnie. Nikt jednak nie spodziewał się że Troye również to zrobi.
- No co? – powiedział, kiedy wszyscy patrzyli na niego w szoku. – Don’t drop that thun thun dziwnie działa na ludzi, okay?


Po kolejnych 20 minutach Karen, jako jedyna mniej-więcej trzeźwa, włączyła Can’t Hold Us, stwierdzając, że koniec zabawy i wszyscy mają tańczyć. Szybko wstałam, ciągnąc za sobą Dana. Tym razem to była nasza piosenka.
- So we put our hands up like the ceiling can’t hold us, like the ceiling can’t hold us – zaśpiewaliśmy razem, tańcząc jak ostatni idioci. Tej piosenki słuchaliśmy w 2013 na każdym treningu, kiedy jeszcze byliśmy zatrudnieni w jednej z Londyńskich sportowych stajni, dlatego tak dobrze ją wspominamy.


Karen zaczęła robić drinki. I musiałam przyznać że były naprawdę cudowne. Było już około 2 i większość była zwyczajnie pijana. W pewnym momencie cocaine zawisła mi na szyi, rozlewając pół mojego drinka.
- Jestem pijaaanaaaa – powiedziała zabawnie przeciągając samogłoski.
- Ja również – odpowiedziałam jej i zaciągnęłam ją na parkiet, żeby potańczyć do Blurred Lines, którego wszyscy mieli dość, ale na imprezę nadawało się perfekcyjnie.


Spodziewałam się strat po takiej imprezie, ale nie spodziewałam się czegoś takiego. W pewnym momencie, Katherine zapytała:
- Hej, a gdzie jest Ruska?
- Mówiła coś o prysznicu… - odpowiedziała Mila i jakby dopiero teraz zrozumiała. – Boże, utopi się! – krzyknęła, rzucając się w stronę łazienki. Sprawdziliśmy wszystkie 3. Dopiero w ostatniej zobaczyliśmy Ruskę w rozmazanym makijażu, stojącą pod prysznicem w ubraniach i szpilkach. Woda spływała po niej, mocząc jej włosy, twarz, w zasadzie to wszystko. Chwila ciszy, aż kilka osób wybuchnęło śmiechem, a potem wszyscy im zawtórowali.


To była kwestia czasu, aż wszyscy zaczęli odpadać. Blacky zasnęła w wannie, Phil i Dan na kanapie, przez co nikt nie mógł usiąść. Katherine przysypiała na krześle, wtulona w ramię Aleksandra. Ja też powoli stawałam się coraz bardziej ospała. Szybko uporaliśmy się z materacami, kocami i podusiami. Blacky przenieśliśmy na materac, Dana z Philem obudziliśmy, żeby przenieśli się na łóżko, wszyscy się stopniowo kładli spać.


Siedziałam z Effie na parapecie w moim i Connora pokoju. Dziś wygoniłam go na materac i skazałam na Kyle’a, który też nie był z tego powodu przeszczęśliwy. Pewnie wolałby dzielić łóżko z Effie, ale to mnie kopnał ten zaszczyt. Cicho śpiewałyśmy tekst Hey Ho wpatrując się w gwiazdy. Siedziałyśmy na tym parapecie dobrą godzinę, już bez makijażu, obie w dresach i luźnych koszulkach. Najidealniejsze rozpoczęcie roku.

Daniel
Kiedy Elvia mnie obudziła, pierwsze co rzuciło mi się w oczy to kruczoraczne włosy Phila, zasłaniające mi widok na cały świat. Nie chciałem go budzić, więc po prostu zaniosłem go na łóżko, mało nie zabijając się na schodach, przez co dostałem mini-zawału, że połamię go jeszcze bardziej. Obudził się jakieś 10 minut później i kazał mi grać na pianinie Ingenue przez kolejne pół godziny, dopóki znów nie zasnął wtulony w moją poduszkę. Jak na razie 2015 był dobry…

Connor
- Kyle, zabierz dupę z mojej połowy! – warknąłem na chłopaka, kiedy rozwalił się na cały materac. Przesunął się i spojrzał na mnie spod byka.
- Idziemy coś zjeść? – zapytał z całkiem spokojną miną, jakby jedzenie o 4 w nocy było czymś normalnym. Stłumiłem śmiech.
- Okay, chodź! – odpowiedziałem, budząc przy okazji Arabię, Marka, Katherine i Aleksandra, żeby zjedli z nami.
Przywitaliśmy nowy rok ciastem cytrynowym, popijanym ciepłym mlekiem, rozmawiając półszeptem, siedząc na blacie i stole w kuchni. Mogłem powiedzieć, że zaczyna się szczęśliwie i szczerze miałem nadzieję, że będzie taki do końca.

Danielle
Siedziałyśmy z Karen i Blacky w kącie salonu, na naszych materacach z kocykami i kubkami gorącego kakao. Nie chciało nam się jeszcze spać, ja i Blacky czułyśmy się zbyt pijane, a Karen postanowiła dotrzymać nam towarzystwa. Rozmawiałyśmy o imprezie, przystojnych aktorach, dobrych serialach, o dosłownie wszystkim jeszcze długo, dopóki nie zasnęłyśmy zadowolone, z brzuszkami pełnymi czekoladowego napoju.

Troye
Chociaż żebra okropnie bolały mnie przed imprezą, teraz jakby przestały, chyba przez to że tak bardzo znieczuliłem się alkoholem. Jako jeden z większej grupki osób zasnąłem szybko, zadowolony z obrotu spraw.


Elvia
Otworzyłam oko, czując przeraźliwy ból głowy. Chyba nie tylko ja się obudziłam, bo usłyszałam cichy jęk Effie. Podniosłam się powoli z łóżka, związałam włosy, umyłam zęby. Kiedy zeszłam na dół wszyscy się powoli budzili. Poszłam więc do kuchni i przygotowałam dwadzieścia cztery „wyprawki” składające się z banana i kubka ciepłego mleka. Najlepsze na leczenie kaca. Kto się budził dostawał swoją wyprawkę, która jednocześnie była drobnym śniadaniem, przed tym większym. Pół godziny później, równo z końmi, które nakarmili Dan i Phil, wszyscy usiedli do stołu zastawionego sałatkami, płatkami śniadaniowymi i słodkościami. Rozmowy były ciche, ale nastroje dobre.


Po kilku godzinach większość gości pojechała. Blacky, Ruby i Marek zostali pomóc ze sprzątaniem. Uwinęliśmy się dosyć szybko z wypompowaniem materacy, ustawieniem mebli i generalnymi porządkami. Godzinę później pożegnaliśmy także ich.


Resztę dnia spędziliśmy na obijaniu się, piciu koktajlów bananowych, drzemkach i oglądaniu Cartoon Network.

1 komentarz:

  1. Dziękuję za niezostawienie mnie na pastwę losu w wannie, kiedyś się odwdzięczę. :D Moje uwagi - biedna Ruska & Majestic jest perfidna (ale to nie nowość:D), hehe.

    OdpowiedzUsuń